poniedziałek, 9 lutego 2015

czytanka

Niestety politycznie poprawne poprawianie tekstow stalo sie powszechna praktyka. Przygody Tomka Sawyera i Przygody Hucka w swiatowej oazie wolnosci slowa, USA, sa tak wykastrowane, ze gorzej nie idzie. Lukrowanie bajek – od Braci Grimm poczawszy, skonczywszy na Andersenie stalo zabiegiem tak powszechnym, ze w koncu niezauwazalnym. Coz, takie czasy, tacy ludzie. A to, jak lukrowanie rzeczywistosci jest efektywne mozna sie przekonac po ekscesach dawniej (chyba) nie istniejacych. Ja też mam to stare wydanie z lat 50 tych, dostałam je na 9 urodziny od rodziców.Moją ulubioną była “Mała syrenka” i jeszcze “Bzowa Babuleńka”,chociaż ta to chyba tylko dzięki ilustracji Szancera.Taki piękny chiński czajnik z którego wydobywała się para w kwiatach bzu. Ach, jak miło się rozmawia o Andersenie. Rzeczywiście, Bobiku, identyfikujemy się z jego nieszczęśliwymi postaciami i dobrze znamy sytuację, kiedy komuś szkiełko wpada do oka. Jedna ze stacji telewizyjnych nadała w święta w dwóch odcinkach “Królową Śniegu” . Zdecydowanie poprzednia, stara wersja bardziej trzymająca się tekstu Andersena była lepsza… Toż to cała bajeczna kraina doświadczeń i odkryć! Oj, święta nas zastaną i Nowy rok minie… U mnie zaczęło się – na lekcjach przyrody. A może nawet wcześniej, od drewnianych klocków z obrazkami australijskich stworzeń? Może? Niezwykły był nauczyciel i pracownia – akwaria, szkielety, hodowle kaktusów, morskich świnek, które nie chciały się rozmnażać w bieliźnie. Nasz Niezwykły powtarzał – Nic z tego nie będzie! W takich warunkach to niemożliwe odzież dla kobiet w ciąży. Za duży stres. Pamiętam też potworne czarne ptaszysko, które osowiałe siedziało w klatce i cuchnęło na całe szkolne piętro. Zdechło z osamotnienia, stając się powodem do wielu żartów, że szkoła nie jest środowiskiem przyjaznym dla żywych stworzeń. W domu był dziadkowy album – książka z wklejanymi ilustracjami zwierząt i opisami. Snuje się za mną sentyment do małp, zeber, żyraf i gepardów nie mniej niż do żab, chrabąszczy, świerszczy… Niestety album nie wytrzymał zmiany systemów, przeprowadzek. Może ktoś pamięta to wydawnictwo? Chyba niemieckie… Żadna książka, a jednak, nie mogła przyćmić przygody w Górach Świętokrzyskich. U podnóża św. Katarzyny lub na samym św. Krzyżu rozbijany był namiot i w zupełnej ciszy, na bezludziu, razem z braćmi odkrywaliśmy cuda Puszczy Jodłowej. Wiem za co lubię Żeromskiego. Bracia zabierali z gabinetu cioteczki Danieli formalinę i zaczynały się łowy. Zatonął niejeden padalec w słoju, jaszczurka… Było całe pudło ślimaków zniesionych do domu… jazda na koniu, na oklep… i ulubiona opowieść o mysiej rodzinie. Chłopaków interesowały glisty i inne obłe robale.
Przez jakiś czas myślałam, że Muminki są skandynawską odmianą polskich myszek polnych z odzierzą dla kobiet w ciąży. Pamiętacie opowieść o Królu Popielu? Psuła mi obraz puchatych stworzonek, ale I.Krasicki pojawił się z poematem i bajką! Myślę, że pokolenie Maćka ma wyborny wybór książek, ale przyroda powoli zaczyna się ukrywać przed oczami wilków
Jako dziecko uwielbiałam “Baśnie” i nie wiem za co bardziej- za wspaniałe historie czy za przepiękne ilustracje Szancera.Otwierało się tomiszcze i zagłębiało w innym świecie
Składam Wam najlepsze życzenia Wspaniałych Świąt, a jeśli jeszcze dziś szukacie prezentu mam propozycję “last minute”. Wyszła “Księga Dżungli” z ilustracjami Józefa Wilkonia ( Media Rodzina), bardzo piękna:)
Oglądałam niedawno film biograficzny o Andersenie produkcji duńskiej.Bardzo wzruszający Nic dziwnego, że jego bajki są takie smutne i dużo w nich śmierci.Ale i tak lubię je bardziej od dzisiejszych”poprawnych’

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz